Dwie bramki Javiera Hernandeza zapewniły Manchesterowi United awans do ćwierćfinału ligi mistrzów. Czerwone Diabły skutecznie połączyły grę w ataku i obronie, pokonując Marsylię 2:1 (1:0).
Takiego początku meczu w wykonaniu Manchesteru United dawno nie było. Od środka rozpoczęła Marsylia, a Hernandez i Rooney od razu sprintem ruszyli na połowę rywala, aby odebrać im piłkę. Pressing okazał się skuteczny i już po chwili gracze w czerwonych koszulkach prowadzili ataki.
Od pierwszych minut widoczny był praktycznie cały motor napędowy Czerwonych Diabłów Scholes, Nani, Rooney, Giggs i Hernandez często wymieniali się piłką.
Tak jak zapowiadali, piłkarze United nie kazali długo czekać na bramkę. W piątej minucie genialnym przerzutem na lewą stronę do Giggsa popisał się Rooney. Walijczyk pociągnął pod pole karne, tam odegrał do środka do Anglika, a ten doskonale znalazł pod samą bramką Hernandeza. Meksykanin z niespełna metra dopełnił formalności, Old Trafford eksplodowało z radości!
Niestety po bramce gospodarze nieco odpuścili. Zapowiadana przez Fergusona magia gdzieś prysła, a publiczność na Old Trafford co jakiś czas musiała gwizdami zachęcać swoich ulubieńców do wyprowadzania ataków. Z okazji mogła bardzo wcześnie skorzystać Marsylia. Po błędzie Smallinga sam przed Van der Sarem znalazł się Gignac, lecz fatalnie spudłował.
Kolejne chwile to kontrola środka pola przez United oraz kilka groźnych kontrataków gości. Po jednym z nich Gonzalez z daleka miał okazję zaskoczyć Edwina mocnym uderzeniem, jednak Holender na raty zdołał złapać piłkę.
Także United miało kilka szans na podwyższenie prowadzenia. Warto wspomnieć, że sędzia główny tego spotkania popełnił kilka wątpliwych decyzji. Można do nich zaliczyć żółtą kartkę dla Hernandeza za grę ciałem i faulu na Heinze oraz jej brak przy nieco bardziej nieprzepisowym zagraniu Argentyńczyka w ramach rewanżu.
W pierwszej połowie głównym mankamentem Czerwonych Diabłów był brak zrozumienia w ataku. Kilka dobrze zapowiadających się akcji kończyło się pod nogami obrońców po niedokładnych podaniach.
Początek drugiej części gry należał zdecydowanie do Marsylii. Goście utrzymywali się przy piłce i atakowali, podczas gdy United wyglądali, jakby myślami nadal byli w szatni. Z każdą chwilą jednak Diabły nabierały coraz więcej rozpędu, aby po dziesięciu minutach zagrażać regularnie bramce Mandandy. Niestety, podobnie jak w pierwszej części gry, tak i w drugiej brakowało pomysłu i dokładności.
Po godzinie gry gromkimi brawami pożegnany został schodzący z boiska Nani, a jeszcze goręcej przywitano na Old Trafford Antonio Valencię. Ekwadorczyk wniósł trochę więcej spokoju do gry United, zastępując dość samolubnego Portugalczyka.
Kilka akcji prawą stroną, gdzie zadomowił się skrzydłowy z numerem 25, zakończyło się dośrodkowaniami, nie padły jednak po nich bramki.
Aż wreszcie, gdy Marsylia, a dokładniej Gignac niemal zdołał zaskoczyć po rzucie rożnym Van der Sara, na 2:0 w 75. minucie podwyższył Chicharito! Akcję rozpoczął Valencia, zagrywając w uliczkę Giggsowi, ten dośrodkował, a przed bramką tylko na taką piłkę czekał Hernandez. Była to druga bramka Meksykanina w tym meczu, a trzecia w lidze mistrzów.
Dwubramkowe prowadzenie gospodarzy nie utrzymało się długo, bo tylko do 83. minuty. Gdy mogło się wydawać, że Marsylia pogodziła się z porażką, goście zdołali strzelić gola na 2:1. Autorem bramki został Wes Brown, który po rzucie rożnym niefortunnie skierował piłkę do własnej siatki.
Rozochoceni szansą na korzystny wynik podopieczni Didiera Deschampsa ruszyli do ataku, były to jednak próby bez większego przygotowania, z którymi dość eksperymentalna obrona United nie miała większych problemów.
Sama końcówka spotkania należała już do gospodarzy, którzy do gwizdka sędziego kontrolowali grę.
Bramki: Hernandez 5', 75' - Brown (sam.) 83'
Kartki: Hernandez - Valbuena, Remy
United: Van der Sar, O'Shea (Rafael 36' [Fabio 69']), Smalling, Brown, Evra, Nani (Valencia 60'), Carrick, Scholes, Giggs, Hernandez, Rooney
Marsylia: Mandanda, Fanni, Heinze, Diawara, Taiwo, M'bia Etoundi, Cheyrou, Remy, Gonzalez, M'Bia (Ayew 80'), Gignac (Valbuena 69')