Dzięki bramkom Nemanji Vidicia i Naniego
Manchester United pokonał na Old Trafford londyński Tottenham 2:0. Druga bramka dla gospodarzy zdobyta jednak została w niesłychanie kontrowersyjnych okolicznościach, a sędzia Mark Clattenburg ponownie został "bohaterem" meczu pomiędzy tymi zespołami.
Przez 84 minuty meczu wydawało się, że po jego zakończeniu głównym tematem rozmów będzie wysoki poziom zaprezentowany przez oba zespoły czy udane interwencje bramkarzy. Końcówka spotkania odmieniła tę opinię kompletnie, a tematem nr 1 jest i będzie gol zdobyty przez Naniego, który mimo protestów piłkarzy gości uznał sędzia Mark Clattenburg.
Wszystko rozpoczęło się od podania Wesa Browna do wbiegającego w pole karne Portugalczyka. Ten pod presją Williama Gallasa upadł na murawę starając się wymusić na arbitrze wskazania na wapno, ten jednak nie zareagował. Już leżąc na murawie skrzydłowy United zagarnął piłkę ręką i bramkarz gości Heurelho Gomes był przekonany, że za to zagranie Clattenburg podyktował rzut wolny dla "Kogutów", Tak się jednak nie stało...
Szykujący się do wybicia "rzutu wolnego" Gomes ustawił piłkę, ale zanim zdołał to uczynić uprzedził go Nani, który podszedł do piłki i z łatwością umieścił piłkę w bramce gości. Portugalczyk zachęcany był do tego przez partnerów z zespołu, którzy zorientowali się, że arbiter nie podyktował rzutu wolnego, w wyniku czego futbolówka była już w grze. Goście zaciekle protestowali przeciwko uznaniu tego gola, lecz dla kilku z nich zakończyło się to jedynie powiększeniem dorobku żółtych kartek. Wydaje się, że o ile sama decyzja o uznaniu bramki była słuszna, to do sędziego Clattenburga można mieć pretensje za to, że nie podyktował rzutu wolnego po zagraniu ręką Portugalczyka. Bramkarz gości powinien jednak wiedzieć, że gra się zawsze na gwizdek sędziego.
OBEJRZYJ CAŁĄ SYTUACJĘ!
Warto w tym momencie wspomnieć, że ten sam sędzia już raz był na czołówkach wszystkich gazet po meczu tych dwóch drużyn, także rozegranym na Old Trafford. W styczniu 2005 roku Clattenburg, a także pomagający mu na linii Rob Lewis, nie zauważyli prawidłowo zdobytego gola przez Pedro Mendesa. Portugalczyk strzałem prawie z połowy boiska pokonał wtedy Roya Carrolla, zdaniem sędziów bramkarz United wygarnął jednak piłkę jeszcze zanim przekroczyła ona linię bramkową. O tym, że była to wyjątkowo błędna decyzja "sprawiedliwych" świadczyć mogą nie tylko telewizyjne powtórki, ale również fakt, że angielscy bukmacherzy wypłacili wtedy nagrody tym typującym, którzy obstawili wygraną "Kogutów" 1:0, a także postawili na to, że Mendes zdobędzie w tamtym spotkaniu bramkę.
NIEUZNANY GOL MENDESA!
Stracona w takich dziwacznych okolicznościach bramkach bardzo podcięła skrzydła podopiecznym Harry'ego Redknappa, którzy nie zdołali już zagrozić bramce Edwina van der Sara. Wcześniej holenderski bramkarz był kilkukrotnie w poważnych opałach, a raz z pomocą przyszedł mu słupek, po tym, gdy z dystansu uderzył jego rodak z przeciwnego zespołu Rafael van der Vaart.
W tegorocznych rozgrywkach piłkarze Aleksa Fergusona znani są z tego, że doskonale egzekwują stałe fragmenty gry. Potwierdzili to również i w sobotni wieczór, zdobywając w ten sposób gola otwierającego wynik meczu. W 31. minucie z rzutu wolnego precyzyjnie dośrodkował Nani, a najlepszy w walce o piłkę okazał się Nemanja Vidić, przy którego strzale głową żadnych szans na obronę nie miał Gomes.
Dzięki wygranej "Czerwone Diabły" zrównały się dorobkiem z londyńskim Arsenalem, oba zespoły tracą jednak do prowadzącej w tabeli Premier League Chelsea pięć punktów.
Manchester United - Tottenham Hotspur 2:0 (1:0)
Bramki dla Manchesteru: Nemanja Vidić (31'), Nani (84')