Szczecin rock festiwal
Może pominę kwestię który zespół grał najlepiej, który najmniej ciekawie – bo gusta każdy ma inne...
Skupię się na organizacji imprezy – wszak najważniejsze jest otoczenie, jak i obsługa imprezy.
Pole namiotowe przygotowane zostało, a właściwie odgrodzone płotami na jakimś wysypisku . Tysiące kawałków szkła, gruz, kamienie, szok gdy namiot obok ludzie wygrzebali spod karimat kość wołową sporych rozmiarów. Porażka totalna !
Obsługa pola – zakaz wnoszenia czegokolwiek – zabierano pieczywo, wodę mineralną w oryginalnych butelkach zakręconą. Szydercze uśmieszki że teren pola zamykany o 1 w nocy. Gdyby nie interwencja zaprzyjaźnionych reporterów chyba byłby to istny obóz.
Po interwencji kilku starszych wyjadaczy brameczka spokorniała. Było już normalnie. Drugiego dnia sympatyczne panie z kuchni zaprosiły wszystkich chętnych na bigos darmowy.
Punkty gastronomiczne – zamykane NATYCHMIAST po ostatnim występie każdego dnia. To chyba normalne, ze nikt nie zdąży dotrzeć spod sceny do punktu handlowego by kupić wodę, sok czy piwo. Odnośnie piwa – zakaz wnoszenia browaru na pole namiotowe. Kto po oczekiwaniu w kilkudziesięciominutowej kolejce zechciał kilka piw wnieść na teren pola , oddalony i kilkanaście metrów był niemile zdziwiony....
Tragedia, to co jest normą i oczywistością wszędzie, tu woła o pomstę do nieba !
Sprawa ochrony na samym koncercie- cóż – nawet Fred przerwał występ, gdy nadgorliwa ochrona pacyfikowała człowieka. Troszkę się po tym uspokoili, zaskoczył ich z pewnością Cornel, który przeszedł długą fosę techniczną przybijając piątki ludziom.
Kwesta nagłośnienia i oświetlenia – tu poziom światowy – wszak Gigant Sound.
Kwestia zdjęć – zapraszam do moich galerii....